… moja Pieta, moja Pusta Pieta przedstawia Maryję z całunem, w którym owinięte było ciało Jej Syna. Teraz i ona nie może Go dotknąć. Bierze w obie ręce płótno, w geście orantki, pochyla się by zajrzeć w głąb tej materii, by zajrzeć w głąb siebie. Ona – pierwsza chrześcijanka, dostrzega tam zapewne Boga. Patrząc w te kamienne piony wyrażające całun, można dostrzec w nich oczyma wiary obecność Boga. Można też spojrzeć na ten kamień jak na materię, za którą nic nie stoi, wyobrazić sobie Maryję, która wchodzi do grobu tylko po to, by jej dłonie wypełniła materia nie będąca wynikiem Stworzenia, można wyobrazić sobie Matkę, która już nigdy nie zobaczy Syna. Można również spojrzeć na tę materię, traktując ja jako zasłonę, jako kotarę przesłaniającą pewną prawdę. Można zanurzyć się w refleksję i stale odkrywać, odkrywać wciąż na nowo, że to TAJEMNICA!
Na tym etapie rzeźba przyjęła nową nazwę – KATEDRA. Nie ma tu już miejsca na studium ludzkiej postaci, jest forma jako wyraz ludzkiej myśli i emocji, są piony, podobnie konstruujące kompozycję jak piony drze z pomnika (Ave Crux, kościół św. Anny w Warszawie). Z tych pionów wyłania się postać, jej oblicze: twarz Maryi potraktowałem jako formą w układzie innych form. Jej twarz okazał się elementem newralgicznym, ponieważ całą figurę potraktowałem niemal abstrakcyjnie.
Łukasz Maria Krupski „SPOTKANIE”