Tomasz Myjak – Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Doktorat Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi na Wydziale Sztuki Operatorskiej – specjalizacja: Fotografia. Habilitacja na Wydziale Malarstwa ASP w Warszawie. Tytuł profesora sztuk plastycznych nadany przez Prezydenta RP w 2021 roku. Profesor w macierzystej uczelni na Wydziale Scenografii, którego jest dziekanem w kadencji 2020–2024. Wykłada również w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych w Warszawie, gdzie uczy malarstwa, fotografii i plastyki obrazu filmowego. Ekspert Biura Kultury m.st. Warszawy ds. Sztuk Wizualnych. Juror ogólnopolskiego konkursu StRuNa pod patronatem Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Juror w Departamencie Kultury, Promocji i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego. Od 2002 roku prowadzi autorską szkołę rysunku i malarstwa. Autor ponad pięćdziesięciu wystaw indywidualnych w kraju i za granicą. Mąż, tata dwóch synów. Mieszka i maluje w Warszawie oraz na Mazurach.
Tak o obrazach mówi sam autor: Moje obrazy to opowieść o zachwycie. Ich istotą jest przekazanie tych chwil, które zapierają dech w piersiach… oczywiście nie wprost – tego nie da się zrobić… albo się da, ale w nieprzystający, kiczowaty lub patetyczny sposób… albo i tak i tak… nie daj Boże. To przeżycie przyrody, Świata, piękna… jest poczuciem ogromu i przeczuciem mojej kruchości, śmiertelności i niedoskonałości… co można skrócić do „Poczucie piękna budzi pokorę”. Odpowiedź w formie obrazu jest próbą rozliczenia się z tym stanem, jest próbą znalezienia dialogu z samym sobą i z tym Czymś większym niż ja. To jest forma niewerbalnej modlitwy… ale niekierowanej do konkretnego boga…
Obrazy ocalonego zachwytu
Wystawa w Muzeum Budownictwa Ludowego w Olsztynku daje artystom znaczne możliwości, otwiera niezwykłe perspektywy, stawia jednak spore wymagania. W przestronnej hali Salonu Wystawowego, wykreowanego w gmachu dawnego kościoła ewangelickiego, obronić się mogą eksponaty wielkoformatowe albo takie, które z daleka przykuwają uwagę. Tomasz Myjak prezentuje dzieła pochodzące z kilku cykli, o zróżnicowanych gabarytach, większość jednak niezbyt pokaźnych wymiarów. Prace te nie krzyczą jaskrawymi barwami, nie aspirują również do komentowania spraw społecznych lub politycznych. Na czym więc polega ich działanie? Mrugają do nas refleksami złota, przywołują, choć nienachalnie, aurą tajemniczości i niedopowiedzeń. Przy pierwszym kontakcie nie myślę o tych dziełach w kategorii warsztatu, moja uwaga skupiona jest na ich oddziaływaniu, istocie doznania malarskiego, dopiero po chwili odkrywam, że autor nie pozostał wierny jednej technice, tylko wciąż poszukuje najlepszej formy do przekazania nurtujących go wątków, do jak najpełniejszego wyrażenia samego siebie. Zabiegi te prowadzą poza ramy czystego malarstwa. Na wystawie widzimy zarówno oleje i akryle na płótnie, jak również obiekty z pogranicza dwóch – wydawać by się mogło odległych – dziedzin sztuki: malarstwa oraz rzeźby. Ostatnie prace artysta stworzył na deskach o nierównej powierzchni, fragmentach pni znalezionych w mazurskim pejzażu oraz na podłożu stanowiącym efekt przygody ich autora z żywicą poliestrową. Eksperyment ten jest ukłonem w stronę metody twórczej Aleksandra Kobzdeja, który uformował cykl Hors Cadre z masy plastycznej na metalowej siatce. Wyrazista faktura prac wykonanych przez Myjaka na podłożu drewnianym, włączenie w kompozycje elementów trójwymiarowych, przestrzennych, jeszcze mocniej burzy tradycyjne wyobrażenie o malarstwie.
Autor nie nadał dziełom tytułów, które by warunkowały odbiór, pozostawiając widzom znaczną swobodę interpretacji. Nazwał jednak całe cykle: Księżyce – Sacrum, Sacrum – Profanum, w ten sposób rozwijając narrację obrazów. Większość prac jest bliska abstrakcji, z drugiej strony czytelne pozostają cytaty zaczerpnięte z natury. Refleksy słońca na wodzie, zarys skalistych gór, księżyc w tańcu z chmurami, grzywy morskich fal, drobinki wody unoszone przez podmuch wiatru, źdźbła traw łagodnie rozkołysanych… Mikrokosmos artysty, w którym na próżno by szukać choćby zarysu ludzkiej sylwetki. Fizycznie, materialnie, człowieka tu nie ma, a jednak w każdej z prac podskórnie wyczuwam jego obecność, próbę odsłonięcia tajemnicy psychiki, dotarcia do istoty człowieczeństwa. W czterech dziełach zauważalne jest ponadto nawiązanie do mitologii, szeroko rozpostarte skrzydła Nike, utrzymane w chłodnej gamie błękitów i szarości o srebrzystej poświacie, rysują boginię piękną, choć dumną, zdystansowaną i niepokojąco obojętną na otaczający ją świat.
Obrazy budowane kolorem, światłem oraz fakturą, powoli odsłaniają smaki warsztatowe, grę barw, działanie światła, ich wzajemne relacje. Tomasz Myjak zdaje się podążać za bogactwem form i zjawisk natury w poszukiwaniu piękna i harmonii. Wszystkie prezentowane dzieła spaja pewna nie do końca uchwytna nić, mają urok właściwy poezji lub muzyce, przywołując w umyśle widza powidoki i senne marzenia. Emanują spokojem, zapewniają ukojenie, wyciszenie, zachęcają do zadumy, pozwalając choć na chwilę wyhamować, a nawet przystanąć w szalonym pędzie współczesnego świata. W tym chaosie poszukujemy enklaw trwałości. Sztuka może być takim azylem. Malarstwo Tomasza Myjaka jest stworzone do kontemplowania, smakowania, stopniowego odkrywania głębokich pokładów zapisanych w nim wspomnień, wzruszeń, oczarowań i zachwytów, tego wszystkiego, co tak trudno ująć słowami, zdecydowanie łatwiej pokazać. Może stać się schronieniem, przystanią, enklawą niewytłumaczalnego.
~ Agata Myjak