ZALOGUJ
 
jako Użytkownik »

jako Opiekun »
Podziel się
Facebook
Instagram
Pinterest

Karolina Jonderko „Bebok”

ebok to fotograficzny horror stworzony przez jedną z najzdolniejszych polskich dokumentalistek przy współpracy z grupą młodych ludzi z wrzesińskiego Teatru Otczapy. Bezpośrednią inspirację dla Karoliny Jonderko stanowiły filmowe obrazy takie jak Stranger Things czy Miasteczko Twin Peaks, w których mieszkańcy małych i w domyśle nudnych miejscowości, biorą udział w niezwykłych... przeczytaj wszystko »
Adres
Nowohuckie Centrum Kultury
al. Jana Pawła II 232
31-913 Kraków
Małopolskie
Dokładne miejsce wystawy
Szara Galeria CENTRUM
Wystawa czasowa: 2023.10.06 - 2023.12.03
Dzień tygodnia Godziny otwarcia
poniedziałek poniedziałek 08:00 - 22:00
wtorek wtorek 08:00 - 22:00
środa środa 08:00 - 22:00
czwartek czwartek 08:00 - 22:00
piątek piątek 08:00 - 22:00
sobota sobota 08:00 - 22:00
niedziela niedziela 08:00 - 22:00
free
wstęp wolny
Bilety
wstęp bezpłatny

ebok to fotograficzny horror stworzony przez jedną z najzdolniejszych polskich dokumentalistek przy współpracy z grupą młodych ludzi z wrzesińskiego Teatru Otczapy. Bezpośrednią inspirację dla Karoliny Jonderko stanowiły filmowe obrazy takie jak Stranger Things czy Miasteczko Twin Peaks, w których mieszkańcy małych i w domyśle nudnych miejscowości, biorą udział w niezwykłych wydarzeniach z pogranicza jawy i snu, czy też ściślej mówiąc – sennego koszmaru. Autorka zainspirowana wspomnianymi serialami, postanowiła potraktować Wrześnię jako swego rodzaju plan filmowy, na którym rozgrywać się będą wykreowane przez Nią wydarzenia. Świat ukazany w Beboku cały czas balansuje na granicy prawdy i fikcji, jawy i snu, sielanki i koszmaru, wszystko wydaje się zmyślone i prawdziwe zarazem. Jak jest naprawdę? Kim jest Bebok? Jest dobry czy zły? Czy powinniśmy się go bać? Czy istnieje naprawdę? Czy odwiedza również Ciebie? Czy jest jednym z nas?

KOLEKCJA WRZESIŃSKA
Kolekcja Wrzesińska to wieloletni projekt fotograficzny, rezultatem którego jest artystyczne archiwum fotograficzne Miasta i Gminy Września. Burmistrz Miasta i Gminy Września Tomasz Kałużny co roku zaprasza na rezydencję artystyczną jednego fotografa wybranego przez kuratora. Zadaniem artysty jest stworzenie osobistego zestawu fotografii, który ilustruje gminę i jej mieszkańców. Ma on przy tym zapewnioną całkowitą swobodę twórczą, zarówno w kwestii poruszanych tematów, jak i sposobów ich przedstawienia. Efekty jego pracy publikowane są w formie artystycznej książki fotograficznej oraz prezentowane na wystawie we Wrześni.

Za sprawą Kolekcji Wrzesińskiej mieszkańcy Miasta i Gminy Września mają okazję spojrzeć na siebie samych i przestrzeń, w której żyją, z perspektywy artysty będącego zewnętrznym obserwatorem. Dzięki temu „zewnętrznemu oku” mają sposobność dowiedzieć się czegoś nowego o ludziach, miejscach i zjawiskach, które są tak blisko nich, a jednak często umykają ich uwadze w codziennym życiu. Kolekcja Wrzesińska adresowana jest również „na zewnątrz”, poza miasto, w którym powstaje. Września staje się tym samym czymś w rodzaju miasta uniwersalnego, za pomocą którego fotograf opowiada historie o znacznie szerszym kontekście, wykraczającym poza, ale wynikającym z miejsca realizacji.

W przyszłości ten zbiór fotografii stanowić będzie bezcenne świadectwo naszych czasów. Dzisiaj kolekcja ma odkrywać, skłaniać do refleksji i stawiać pytania.

Autorzy Kolekcji Wrzesińskiej:
2009 – Bogdan Konopka
2010 – Andrzej Jerzy Lech
2011 – Mariusz Forecki
2012 – Nicolas Grospierre
2013 – Zbigniew Tomaszczuk
2014 – Katarzyna Majak
2015 – Adam Lach
2016 – Rafał Milach
2017 – Filip Springer
2018 – Zuza Krajewska
2019 – Chris Niedenthal i Tadeusz Rolke
2020 – Magdalena i Maksymilian Rigamonti
2021 – Maciej Jeziorek
2022 – Karolina Jonderko

Kuratorzy Kolekcji Wrzesińskiej:
2009 – 2014 – Waldemar Śliwczyński
od 2015 – Karol Szymkowiak

Mecenas projektu Kolekcja Wrzesińska: Burmistrz Miasta i Gminy Września Tomasz Kałużny

Boję się…

Bebok towarzyszył mi od najmłodszych lat. Rodzice straszyli mnie nim, jak inne matki i ojcowie swoje pociechy w wielu domach na Śląsku. Każde dziecko wyobrażało go sobie na swój sposób. Ja najbardziej bałam się czarnej pustki pod łóżkiem i za uchylonymi drzwiami w szafie. Bebok czasem pukał w szybę podczas burzy.

Nieco później odkryłam horrory. Miałam może pięć lat, kiedy zobaczyłam pierwszy film Stephena Kinga. Horrory zawładnęły moją wyobraźnią, stały się moją pasją. Teraz wiem czemu. Dawały mi iluzję kontroli, bo w telewizorze strach był zamknięty jak w klatce. Był inny, obcy i… odciągał uwagę od mojego.

Jako dziecko byłam bardzo zamknięta w sobie. Przy każdym kontakcie z obcymi paraliżował mnie strach. Dlatego większość czasu spędzałam sama. Ukojenie dawała mi muzyka, a towarzystwo zapewniał mi pies. Chodziłam na długie spacery, podczas których odpływałam myślami do innego świata. Wyobrażałam sobie, że mam grupę przyjaciół, z którą spędzam razem czas: gramy w gry, szlajamy się po mieście i dużo się śmiejemy. Brakowało mi stada, które da mi poczucie przynależności, akceptację i wsparcie. Mimo tak dojmującej samotności nie umiałam przezwyciężyć strachu przed relacjami i spełnić marzeń o „paczce”. Zamknięta w więzieniu swoich lęków, stałam się niewidzialna dla świata na wiele lat.

Kiedy w dorosłym życiu wracałam pamięcią do tego okresu, wypełniało mnie poczucie ogromnej pustki. Jakbym coś utraciła bezpowrotnie. Jakby Bebok zawłaszczył ten czas i przykrył go czarnym grubym płaszczem. Byłam przekonana, że to, czego nie udało mi się przeżyć jako nastolatce, przepadło na zawsze i muszę się z tym pogodzić. Jednak dwadzieścia lat później po przyjeździe do Wrześni… niespodziewanie wszystko się zmieniło.

Gdy pierwszy raz zobaczyłam Ich na scenie od razu poczułam, że są wyjątkowi. Pamiętam, że trenowali krzyk. Siedziałam wtedy na widowni i patrzyłam z ogromnym podziwem i zazdrością, bo ja krzyczeć nie potrafię. Nigdy nie krzyczałam.

Aktorzy wrzesińskiego Teatru Otczapy mają od kilkunastu do dwudziestu kilku lat. Mogłabym być ich matką, ale mimo znacznej różnicy wieku zgodzili się na udział w moim projekcie. Praca nad zdjęciami do Kolekcji Wrzesińskiej była dla mnie eksperymentem. Wiedziałam tylko, że chcę zrobić to z nimi i miałam w głowie kilka kadrów z ulubionych filmów. Poza tym chciałam dać ponieść się fali. Jako dokumentalistka nie mam doświadczenia w kreowaniu i reżyserowaniu rzeczywistości. To było dla mnie nowe wyzwanie. Zaczęliśmy pracę, a ja czułam, że… że dławi mnie strach. Jakbym znów miała osiemnaście lat i bała się, czy sprostam, czy mnie zaakceptują. Moje lęki z przeszłości wróciły. W mroku czaił się Bebok.

Ale w przeciwieństwie do tamtych lat, teraz nie byłam już całkiem sama. Miałam przyjaciół, swoją ukochaną „paczkę”. Postanowiłam, że z nimi spróbuję pokonać ten lęk. Raz na zawsze. Zamykałam nasz wspólny czas w kadrach. Celebrowałam każdy wspólnie spędzony dzień. Śpiewaliśmy nad ogniskiem, robiliśmy konkursy, kto zrobi największą gumę balonową, chodziliśmy na długie spacery po parkach, graliśmy w gry. Było beztrosko. Było czule. Była miłość. Wszystko to, czego tyle lat mi brakowało!

Kiedy zaczynałam projekt, myślałam, że poznam wrzesińskie strachy, złapię je w kadr i pokażę światu. Tymczasem, zamiast tego, przywiozłam do Wrześni swojego Beboka. Wywołałam go jak w starej analogowej fotografii i z pomocą przyjaciół zamknęłam w kadrze. Tak jak w moich ulubionych horrorach. Bo każdy ma swojego Beboka. I każdy musi sam się z nimi zmierzyć. Ale z pomocą przyjaciół jest łatwiej.

– Karolina Jonderko

Boimy się…

Pośród różnych lęków często pojawia się ten związany z porzuceniem tego, co znane, bezpieczne. Boimy się wyjścia poza schemat, zejścia z utartych ścieżek. Ten rodzaj obaw towarzyszy również, a może najczęściej, nam – twórcom.  

Karolina Jonderko znana jest głównie z realizowania długoterminowych fotograficznych projektów dokumentalnych. Cykle „Autoportret z matką”, „Zaginieni”, „Mała Polska” czy wreszcie nagrodzony w konkursie World Press Photo „Reborn” to serie zdjęć, z których każda opowiada o innym rodzaju straty. Jonderko przyjechała więc do Wrześni jako znana i ceniona dokumentalistka. Już na wstępie prac nad projektem dla Kolekcji Wrzesińskiej postanowiła jednak porzucić dotychczasowy styl, a także – jak jej się na początku wydawało – tematykę, zrezygnować z tego, w czym czuje się pewnie, pokonać lęk przed nieznanym.  

We Wrześni zainteresowała ją jej małomiasteczkowość (autorka sama pochodzi z małego miasta Rudyłtowy na Śląsku) i czająca się w niej mroczna tajemniczość. Bezpośrednią inspirację dla Jonderko stanowiły filmowe obrazy takie jak „Stranger Things” czy „Miasteczko Twin Peaks”, w których mieszkańcy małych i w domyśle nudnych miejscowości, biorą udział w niezwykłych wydarzeniach z pogranicza jawy i snu, czy też ściślej mówiąc – sennego koszmaru. Zainspirowana wspomnianymi wyżej serialami, postanowiła potraktować Wrześnię jako swego rodzaju plan filmowy, na którym rozgrywać się będą wykreowane przez Nią wydarzenia. Miał to być w jej zamyśle eksperyment, próba wyjścia poza fotografię dokumentalną, doświadczenia czegoś innego, stworzenia nowego języka wypowiedzi artystycznej, zarówno dla siebie, jak i dla Kolekcji Wrzesińskiej.  

Oprócz chęci eksperymentowania z formą był jeszcze inny, pragmatyczny powód, dla którego Karolina zdecydowała się porzucić klasyczny dokument. W jej twórczości zawsze ważny był człowiek. Tym razem jednak wiedziała (a może kierował nią nieuzasadniony lęk?), że w niespełna rok nie uda jej się przeniknąć do wrzesińskiej społeczności na tyle, by opowiedzieć o niej ze znaną sobie dokumentalną uczciwością i czułością. Na drodze kreacji nie zamierzała rezygnować z ludzi, jednak tym razem potrzebowała aktorów. Odnalazła ich we wrzesińskim Teatrze Otczapy działającym od kilkunastu lat. Tak rozpoczęła się współpraca fotografki z młodymi twórcami z Wrześni, w większości aktorami teatralnymi. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że zaproszeni do projektu młodzi ludzie nie tylko odgrywali przygotowane dla siebie role, ale też pomagali w tworzeniu zdjęć czy ich późniejszej postprodukcji. Ostateczny kształt fotografii wynika w pewnej mierze właśnie z tego artystycznego spotkania. Jego doświadczenie jest z pewnością cenne zarówno dla jednej, jak i dla drugiej strony.  

W jakich rolach obsadziła Jonderko młodych wrześnian, z których większość związana jest z Teatrem Otczapy? Projekt opowiada rozgrywającą się współcześnie historię grupy młodych przyjaciół. Młodzież zagrała więc w „Beboku” samych siebie. To pierwszy symptom tego, że autorka jednak nie całkiem porzuciła własny warsztat. Część fotografii to prace typowo dokumentalne, choć my, widzowie, możemy się jedynie domyślać które. Niemal wszyscy bohaterowie jej książki wcielili się w rolę młodzieży spędzającej wspólnie beztroskie wakacje. Z wyjątkiem jednego. Tytułowego.  

Co wiemy o Beboku? Z pewnością to, że dziwnie się ubiera. Hipster? Bardziej outsider. Czy jednak zgodnie z definicją outsidera Bebok dobrowolnie odizolował się od społeczności? W tym konkretnym przypadku mówimy o grupie młodych ludzi, możemy więc przyjąć, że Bebok jest ich rówieśnikiem. Co robi Bebok? Właściwie nic. Pojawia się jako skryty obserwator miłych wydarzeń w życiu młodzieży. Stoi na ulicy i zagląda przez okno mieszkania, w którym trwa impreza, podgląda całującą się parę, obserwuje z ukrycia paczkę przyjaciół spędzającą wspólnie czas w domku letniskowym. Na dobrą sprawę nie wiemy, czy Bebok rzeczywiście – fizycznie – pojawia się w przedstawionych sytuacjach. Być może nawet te wydarzenia w ogóle nie mają miejsca i dzieją się tylko w jego wyobraźni? Kim jest Bebok? 

Karolina Jonderko w swoim wstępie do książki pisze: „Chodziłam na długie spacery i odpływałam myślami do innego świata. Wyobrażałam sobie, że mam grupę przyjaciół, z którą spędzam razem czas”. W tym sensie Bebok jest więc alter ego autorki z czasów jej dzieciństwa. Wykreowany świat reprezentuje to, czego fotografka nie doświadczyła jako młoda osoba, ukazuje to, co straciła. Karolina – jak sama mówi – rozpoczęła i prowadziła prace nad projektem, kierując się intuicją, a ta ostatecznie zaprowadziła ją w znane jej obszary tematyczne. Strata to główny motyw przewijający się na różne sposoby w jej twórczości. Jonderko, jak wielu innych artystów, wykorzystuje fotografię do uwolnienia własnych emocji, wypowiada się przy pomocy tego medium na tematy, o których trudno jej mówić wprost. Tak było w przypadku jej pierwszego, bardzo osobistego cyklu „Autoportret z matką”. Fotografia pełniła wówczas dla Karoliny rolę terapeutyczną. Czy i tym razem jest to więc tylko bardzo osobista historia o stracie?  

Punktem wyjścia dla Karoliny Jonderko była chęć ukazania wrzesińskich strachów, przedstawienie i wykreowanie rzeczywistości, która wzbudza w widzu lęk. Tymczasem świat ukazany w książce cały czas balansuje na granicy prawdy i fikcji, jawy i snu, sielanki i koszmaru. Fotosy jak z serialowego thrillera spotykają się na sąsiednich stronach z dokumentalnymi zdjęciami młodych ludzi i przestrzeni miejskich. Autorka bawi się w ten sposób z widzem i jednocześnie potęguje napięcie. Wszystko w tym świecie wydaje się być zmyślone i prawdziwe zarazem. Jednak to  kreacyjne podejście, nowe dla Niej, zaczyna się i kończy na warstwie wizualnej. Tymczasem lęk, o którym chce nam opowiedzieć Jonderko, nie jest wykreowany. Jest jak najbardziej prawdziwy i może dotknąć każdego z nas.     

Z tego lęku zbudowany jest tytułowy Bebok. Ale nie tylko on. Rzeczywistość, w której żyjemy, choć najczęściej nie przypomina tej z filmowych koszmarów, dostarcza nam sporych dawek stresu, zmartwień i bólu, powodujących lęk. Jest też ten drugi rodzaj lęku, mający źródło wewnątrz nas. Niewytłumaczalny. O tym lęku mówić nam najtrudniej, bo ciężko wyrazić słowami to, czego nie rozumiemy. Zresztą lęk to też wstyd. Boimy się oceny innych, jesteśmy przekonani, że to uczucie jest tylko nasze, dotyka wyłącznie nas i nikt inny nie będzie w stanie go zrozumieć. Lęk zmienia nas wówczas w Beboka. Obserwujemy życie innych z oddali, bo boimy się do nich wyjść. Zresztą nasze życie i towarzyszące mu doznania wydają nam się tak odległe, jakbyśmy utracili kontakt z samymi sobą i otaczającą nas rzeczywistością. W reakcji na te nieprzyjemne doświadczenia i z obawy przed oceną innych często zakładamy maskę, chowając pod nią lęk. Ale nie jest to maska, którą w książce nosi Bebok. Tak naprawdę to książkowy Bebok wcale nie nosi maski.   

Pod koniec 2020 roku w holu głównym Dworca Centralnego w Warszawie odbyła się wystawa Karoliny Jonderko „Tacy jak Ty”. Organizatorem wystawy była Fundacja ITAKA, a realizowana była w ramach projektu Centrum Wsparcia dla Osób w Stanie Kryzysu Psychicznego. Koncepcja wystawy opierała się na sportretowaniu ludzi, którzy zmagają się z kryzysem psychicznym i chorobami psychicznymi lub doświadczyli ich w przeszłości. Twarze bohaterów wystawy przysłaniały lustra. Każdy przechodzień mógł przejrzeć się w lustrze i przeczytać o losach osoby, która się za nim kryła, a potem ocenić, na ile jest to być może jego własna historia.  

„Bebok” nie jest więc jedynie zapisem osobistych przeżyć Karoliny Jonderko. Traktuje głównie o lęku i depresji, z jakimi zmaga się znaczna część społeczeństwa, w tym coraz częściej ludzie młodzi. Mówi o chorobie, która pozbawia sensu i radości życia, a w poważnych przypadkach to życie odbiera. Fakt, że autorka sama ma za sobą doświadczenie kryzysu psychicznego, pozwolił jej na opowiedzenie o tym problemie w sposób szczery i czuły. W odróżnieniu od wspomnianego cyklu „Tacy jak Ty”, w „Beboku” Karolina Jonderko mówi o tej sprawie w stylu netfliksowskich superprodukcji, które za pomocą widowiskowych zabiegów poruszają ważne kwestie społeczne.  

Gdy Karolina Jonderko rozpoczynała realizację projektu dla Kolekcji Wrzesińskiej, planowała stworzenie cyklu, który zapowiadał się jako coś zupełnie nowego w jej twórczości. Finalnie „Bebok” dokładnie wpisuje się w jej dotychczasową twórczość, umiejętnie rozwija i łączy tematy poruszane przez nią już wcześniej. 

– Karol Szymkowiak 

Karolina Jonderko (1985, Rydułtowy)  – córka górnika i nauczycielki muzyki, absolwentka fotografii na wydziale operatorskim w Szkole Filmowej w Łodzi, członkini Agencji Napo Images, laureatka wielu prestiżowych nagród m.in. World Press Photo 2021 czy Magnum & Ideas Tap Award (dzięki któremu odbyła staż w redakcji agencji Magnum Photos w Nowym Jorku). Swoje działania fotograficzne koncentruje na długoterminowych projektach. Większość z nich dotyka zjawiska straty i wiążących się z nią następstw – te zagadnienia odnajdziemy w cyklach „Autoportret z matką”, „Zaginieni”, „Reborn” i „Mała Polska”. Wychodząc od własnych doświadczeń, autorka rozszerza perspektywę o innych ludzi zmagających się z problemem straty – najbliższych, miejsca, tożsamości. W swojej pracy przykłada niezwykłą wagę do zbudowania osobistej więzi z bohaterami.

Komentarze wyświetlą się po weryfikacji przez moderatora, a ocena po zebraniu pięciu komentarzy.