Picasso i my
„Picasso trzyma się mocno.
Picassa „ma pod skórą” prawie każda i każdy z nas, które i którzy studiowaliśmy Grafikę, Malarstwo czy Rzeźbę na krakowskiej Akademii, jedne, jedni bardziej, inne, inni mniej, choć zapytany o nazwiska artystek i artystów, których twórczość przyprawia mnie dziś o dreszcze nie wymieniłbym go w pierwszej kolejności.
Ani w drugiej.
W trzeciej może też nie.
Ale te moje, indywidualne rankingi zmieniają się czasem co dekadę, czasem co sezon, a Picasso ciągle trzyma się mocno.
Najbardziej lubię u niego bezczelność dotyczącą stylu.
Picasso ma poprawność stylistyczną za nic, co szczególnie jest krzepiące w odniesieniu do czasów współczesnych, gdzie presja jednorodności stylistycznej jest miarą sukcesu.
Skacze sobie ze stylu na styl niczym pchła z psa na psa, czy psom się to podoba, czy nie.
Właściwie powinienem napisać: z byka na byka.
Gdy rysuję linią, Picasso w mojej wyobraźni macha mi przed oczami swymi genialnymi rysunkami, podkłada mi pod nos swe kapitalne akwaforty, trzeba wtedy o nim szybko zapomnieć, a i tak czasem mam wrażenie jakby w trakcie rysowania trzymał mnie za rękę.
Musi się wtedy nieźle namęczyć, bo co oczywiste, moja ręka po stokroć mniej sprawna.
Picasso byłby świetnym nauczycielem, nie zmuszającym uczennic i uczniów do kopiowania kanonicznego stylu mistrza. Dawałby im wiarę we własny, indywidualny język wypowiedzi, dodawał odwagi w poszukiwaniu tego co nie odkryte, radziłby, żeby się przede wszystkim nie nudzić.
Doskonale rozumiał, że nuda zabija wolność a przecież wolność jest najważniejsza.
Wolność jest najważniejsza.”
Dariusz Vasina