Nie istnieją już przestronne budynki prestiżowego Kolegium Księży Marianów na Bielanach w Warszawie, w którym to ks. Józef Jarzębowski pracował do II wojny światowej. Pozostały drobne pamiątki tamtych lat: zdjęcia z mamą i wychowankami, regulamin Kolegium, książki z dedykacją, modlitewnik z obrazkami ukochanych świętych, artykuły w prasie o pierwszych wystawach narodowych pamiątek.
W hacjendzie w Santa Rosa w Meksyku, w której w latach 1943-1949 ks. Jarzębowski opiekował się Polakami uratowanymi przez armię Andersa z Sowieckiej Rosji, w tym blisko 700 sierotami, dziś działa dom dziecka. Ale pamięć o księdzu Józefie na zawsze pozostała wśród mieszkańców tej polskiej kolonii i ich potomków. Niezwykłość tego miejsca obrazują uśmiechnięte twarze na licznych fotografiach, szkolne zeszyty dzieci, które przeżyły gehennę wywózek i wykonane przez nie kolorowe wycinanki nawiązujące do polskiej sztuki ludowej.
Posiadłość i pałac w Fawley Court w Anglii, które od 1953 r. służyły edukacji chłopców z rodzin żołnierzy armii Andersa i uciekinierów wojennych a dla wielu z nich były najważniejszym miejscem kultywowania polskości na powrót stały się prywatną, wiejską posiadłością. Na zdjęciach z polskich uroczystości widać tysiące ludzi dla których Fawley Court z Kolegium Miłosierdzia Bożego z internatem stały się polską wyspą w Wielkiej Brytanii. Gdy ks. Jarzębowski wyjeżdżał z Fawley Court do Londynu, by spowiadać, do jego konfesjonału ustawiała się najdłuższa kolejka penitentów. A gdy wracał z rekolekcji głoszonych w Paryżu, wychowankowie czekali zaciekawieni, co też to za polskie pamiątki Ksiądz tym razem przywiózł z podróży.
Żył tylko 67 lat, do tego prawie całe życie chorował na serce.
W 1941 r., uciekając z Litwy zawładniętej przez Sowietów, zabrał ze sobą w daleką podróż przez Syberię i Japonię „Memoriał o Miłosierdziu Bożym” ks. Michała Sopoćki. Już w Stanach Zjednoczonych wydał wspólnie z siostrami felicjankami pierwsze obrazki z wizerunkiem Jezusa Miłosiernego, które trafiły do rąk żołnierzy.
Gdziekolwiek był, gdzie tylko rzucił go los, nie zapominał o ratowaniu poloników, oczywiście zawsze z myślą o poszerzaniu kolekcji muzeum, które utworzył przy szkole na Bielanach. Potem, gdy już wiedział, że do Ojczyzny nie wróci, z myślą o muzeum przy Kolegium Miłosierdzia Bożego w Fawley Court.
W tym roku mija sto lat od chwili, gdy 30 września 1923 r. kleryk Józio przyjął święcenia kapłańskie. Zresztą stało się to dopiero przy drugim podejściu, bowiem na pierwsze święcenia w prywatnej kaplicy biskupa Stanisława Galla Józio… spóźnił się. Na jego usprawiedliwienie trzeba powiedzieć, że wtedy w 1923 r. musiał dostać się z podwarszawskich wówczas Bielan na ulicę Miodową w Warszawie pieszo. Przy drugim wyproszonym u kardynała Kakowskiego terminie noc przed święceniami spędził w Warszawie.
W muzeum ks. Józef przychodzi nam na myśl każdego dnia, za każdym razem gdy do rąk bierzemy kolejny eksponat z muzealnej kolekcji.
Wystawą zatytułowaną „Promienny ślad… Józef Jarzębowski” chcieliśmy, wzorem nowicjuszy, którzy w 1954 r. przygotowali dla swojego mistrza – ks. Józefa Jarzębowskiego „Modlitewnik Mariański – w hołdzie Niepokalanej”, pokłonić się księdzu Józefowi „wdzięczni i oddani”. Zrozumiecie nasze uczucia, gdy odwiedzicie Muzeum im. ks. Józefa Jarzębowskiego MIC w Licheniu Starym i zwiedzając je, oglądając prezentowany ułamek całej kolekcji pomyślicie, że sprawił to jeden człowiek – ks. Józef.