Twórczość fotograficzna Zdzisława Beksińskiego jest przedmiotem zainteresowania głównie ze strony krytyków, historyków sztuki i koneserów. Jej walory, odkrywane na nowo kilkadziesiąt lat po tym, gdy z końcem lat 50. zerwał ostatecznie z fotografią artystyczną na rzecz malarstwa, budzą najgłębsze uznanie w kolejnym pokoleniu odbiorców. Rzadko natomiast skupia się uwagę na innej, nie tak istotnej dla szerokich mas – jakże jednak ważnej dla sanoczan – dokumentacyjnej warstwie owej twórczości. Tymczasem zdjęcia Zdzisława Beksińskiego z lat 40. i 50. posiadają ogromne znaczenie jako źródła historyczne o charakterze ikonograficznym i właśnie w tym wymiarze prezentowane są po raz pierwszy w ramach niniejszej wystawy.
Zdzisław Beksiński od najmłodszych lat, aż po ostatnie chwile, przejawiał upodobanie do dokumentowania otaczającej rzeczywistości. Właściwe narzędzie dla tej formy aktywności stanowił aparat fotograficzny, z czasem zastępowany w coraz większym stopniu przez kamerę. Pierwszy sprzęt stanowiła mieszkowa Icorette produkcji Zeissa, podarowana Zdzisławowi przez ojca w 1941 roku. Z tego przestarzałego już wówczas aparatu Beksiński zrobił najlepszy pożytek, tworząc m.in. cykl fotografii ilustrujących realia Sanoka pod okupacją niemiecką. Zdjęcia niemieckich pojazdów pancernych, czołgów poruszających się po ulicach miasta czy też naprawionych w miejscowych zakładach maszyn, testowanych pod Sanokiem, posiadają unikatową wartość historyczną. Zaskakuje swoboda, z jaką nie całkiem świadomy zagrożenia Zdzisław robił zdjęcia żołnierzom niemieckim. Warto przypomnieć, iż Polacy pod okupacją niemiecką mogli posiadać aparaty fotograficzne wyłącznie do celów prywatnych. Rejestrowanie przestrzeni publicznej, a w szczególności jej wojskowych aspektów, było kategorycznie zabronione i obarczone najsurowszymi sankcjami jako przejaw potencjalnego szpiegostwa.
W latach 50., po studiach w Krakowie, gdzie sporo fotografował, i powrocie z Rzeszowa do rodzinnego Sanoka, Beksiński z powodzeniem uprawiał fotografię artystyczną. Pomimo sukcesów, przychylności krytyki i przejawów środowiskowego uznania u schyłku dekady coraz częściej wyrażał jednak znużenie tą dziedziną twórczości. Reglamentacja papieru i sprzętu, trudności natury technicznej, wreszcie rodząca się fascynacja malarstwem miały rychło pchnąć go do porzucenia fotografii artystycznej. Fortunnie dla nas towarzyszący mu stale aparat fotograficzny także w tamtym czasie służył mu do dokumentowania Sanoka, jego budynków, tkanki miejskiej i ludzi w nim żyjących. Zdjęcia z roku 1958 nierzadko ukazują tę bardziej pogodną stronę miasta i subtelne piękno podmiejskich pejzaży. Rozświetlone słońcem albo otulone poetycką mgiełką ujęcia wyraźnie kontrastują z ponurym obrazem prowincjonalnego miasta, który artysta realizował w nurcie określanym „quasi-reportażem”.
dr Jarosław Serafin