Fotografie Ze’eva Aleksandrowicza z podróży do Japonii w 1934.
Ze’ev Aleksandrowicz urodził się w 1905 roku w Krakowie, w znanej żydowskiej rodzinie, zajmującej się branżą papierniczą. Jako jedyne dziecko, został przeznaczony przez rodziców do przejęcia rodzinnego przedsiębiorstwa „R. Aleksandrowicz i synowie”. Miał w sobie jednak tyle determinacji, by wieść życie, którego sam pragnął. Swoje wycieczki po kraju z aparatem w ręku rozpoczął już po zakończeniu studiów. Fotografią zajmował się zupełnie amatorsko, a miłość do wyjątkowych kadrów ściśle łączyła się z zamiłowaniem do dalekich wypraw. To właśnie one wypełniały mu czas w okresie międzywojnia. Połączenie podróży i fotografii miało wpływ na powstanie interesującego, prywatnego archiwum fotograficznego, dokumentującego wędrówki Aleksandrowicza. Musimy mieć świadomość tego, czym w latach 30. ubiegłego wieku była podróż do Japonii. W owym czasie taka wyprawa miała zupełnie inny ciężar emocjonalny, poznawczy i zapewne duchowy. Wówczas taka ekspedycja ciągle miała mocny powiew egzotyki i silnego doświadczenia „inności”. Przyglądając się zdjęciom Aleksandrowicza, można odnieść wrażenie, że brawurowo przekroczył granice kulturowe i językowe. Z zamiłowaniem i subtelnością przedstawiał Japonię oraz Japończyków z całą paletą towarzyszących im emocji. Doskonale wpisał się w pejzaż, umiejscawiając się z drugiej strony obiektywu. Posługując się nienachalnym spojrzeniem, przedstawił obcy sobie kraj z uwzględnieniem trudów codzienności i towarzyszących im drobnych radości. Ze zdjęć pozostawionych przez Aleksandrowicza wyłaniają się nie tylko krajobrazy i twarze osób przez niego fotografowanych. Przede wszystkim objawia się nam postać fotografa. Ze’ev Aleksandrowicz jawi się jako osoba bardzo wrażliwa, z pokładami ogromnej otwartości na ludzi, na obce kultury i na inność. Tak wspomina ojca jego syn, Danny Aleksandrowicz: „Ojciec nauczył mnie rozumieć, co to znaczy być człowiekiem, odkrył przede mną wszelkie subtelnie niuanse bycia prawdziwą osobą”. Wspomnienie to doskonale wpisuje się we wrażenie, jakie na widzu pozostawia kontakt z twórczością Ze’va Aleksandrowicza. Z pewnością był on osobą wyjątkową, „szczególną”, jak konstatuje jego syn: „Nikt w okolicy nie miał takiego ojca. Dziwnego. Innego”. Ze wspomnień o Aleksandrowiczu wyłania się osoba obdarzona dużym poczuciem humoru i wyobraźnią. Pewnym uzupełnieniem bogatego archiwum fotograficznego są nagrania Aleksandrowicza, datowane na lata 80. XX wieku. „W ogóle Japonia to było dla mnie coś nadzwyczajnego. Czułem się tak, jakbym wylądował na Marsie”. I chociaż bardzo chcielibyśmy, żeby ta przygoda była kontynuowana, Aleksandrowicz nigdy nie wrócił już do Japonii. Pewne pocieszenie może stanowić fakt, że odbył on wiele innych, fascynujących podróży, po których pozostawił równie interesujący dorobek. Po założeniu własnej rodziny, Ze’ev Aleksandrowicz zrezygnował z dotychczasowego stylu życia. Osiadł w Palestynie i poświęcił się pracy, żonie i wychowaniu dzieci. Fotografia towarzyszyła mu nadal, jednak teraz zajmował się portretowaniem najbliższych. Po śmierci Aleksandrowicza, jego wnuk odnalazł walizkę wypełnioną negatywami. To wtedy rozpoczął się dla niego czas największej sławy jako fotografa i bycia docenianym przez specjalistów. Nadszedł też moment na bliższe przyjrzenie się temu „rzeczoznawcy rozkładów kolejowych i wolnemu słuchaczowi dzwonków tramwajowych” jak opisywał sam siebie na rozdawanych chętnie wizytówkach.
Wystawie towarzyszy katalog „Nasz człowiek w Japonii. Fotografie Ze’eva Aleksandrowicza z podróży do Japonii 1934” wydany przez Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie.
Monika Marciniak-Krzesińska