Dość masz miejskiego zgiełku? Odszukaj na mapie Wiączemin Polski i już niedługo – szczególnie gdy wyruszasz z Warszawy czy Łodzi – będziesz w miejscu, które zniewoli cię przestrzenią i atmosferą przenikających się kultur.
Skansen Osadnictwa Nadwiślańskiego w Wiączeminie Polskim (20 km na wschód od Płocka) jest pamiątką po czasach, gdy nad Wisłą żyli pospołu Polacy i Olendrzy, czyli przybysze z Fryzji, Flandrii i Niemiec, którzy osiedlali się na tych terenach od XVII do połowy XIX wieku. Byli ewangelikami luteranami i mennonitami. Imponowali umiejętnościami gospodarskimi i melioracyjnymi, słynęli także ze swych powideł z buraków cukrowych.
Po II wojnie światowej większość z nich wyjechała, bo wówczas „ewangelik” równało się „Niemiec”. Ich kościół, cmentarz i szkoła w Wiączeminie niszczały latami. Przed całkowitą degradacją uratowało je Muzeum Mazowieckie w Płocku.
Plan był ambitny. Zakładał remont ewangelickiego kościoła, budowę terp – wzniesień chroniących jak dawniej domy przed zalewaniem, umieszczenie na nich odnalezionych w okolicznych wioskach, rozebranych, a potem złożonych na nowo chałup i zabudowań gospodarczych, zgromadzenie oryginalnych mebli i sprzętów, pogrodzenie wszystkiego łozinowymi płotami, nasadzenie wierzb i odtworzenie sadów ze starymi gatunkami drzew owocowych.
Udało się. W 2018 roku skansen zaprosił na otwarcie. Dziś nasze wystawy i zaaranżowane wnętrza domostw opowiadają gościom skansenu historię o Olendrach, ich życiu w bliskości Wisły, innowacyjności i szacunku do przyrody.
Najpierw przywita was tu dom polski, jedyna chata zbudowana od podstaw, na wzór chałup z początku XX wieku, jakie etnografowie znaleźli w pobliskim Piotrkówku. Tuż obok obejrzycie długi na ponad 20 m olenderski langhof przeniesiony z Kępy Karolińskiej, przykład zabudowy liniowej, z wozownią, stodołą, oborą i częścią mieszkalną przykrytymi jednym dachem.
Naprzeciw langhofu jest gospodarstwo. Dom kryty blachą, jak w przedwojennym oryginale, przyjechał z drugiej strony Wisły. Połączony jest z oborą, ale kryta strzechą stodoła z Piotrkówka stoi już osobno. Mamy też niewielką, zbudowaną z czerwonej sannickiej cegły powidlarnio-suszarnię z miejscowości Rybaki. To tutaj Olendrzy suszyli owoce na specjalnych szufladach zwanych „lasami” i gotowali powidła. W obydwu zagrodach podziwiać możemy ogródki kwiatowe i warzywne, pełne ziół, zapachów i zapylających owadów.
Na koniec dochodzimy do dawnego kościoła z 1935 roku i szkoły z 1901 roku z klasą ze stylowymi ławeczkami z pulpitami z wgłębieniami na kałamarze. Na zakończenie najlepiej zwiedzić cmentarz, nad którym szumią kasztanowce, jesiony i dęby.